Czasem czuję brak kontroli. Sądzę, że własnie to sprawia, iż boję się własnej osoby. Gdy jestem smutna. Gdy jestem zła. Gdy jestem obojętna. Boję się, bo czuję jakby były to dwie inne mnie. Jedna, którą znam oraz wiem, co mogłaby zrobić, co czuć, a także ta, która jest kompletnie nieobliczalna. Nie znam jej, jest potworem. A raczej znam zbyt dobrze i zbyt długo, choć wciąż nie jest poznana. Taka druga ja, która we mnie wrosła. Czasem patrzę na nią jak na takiego prywatnego diabła. Który niszczy wszystko co spotka na drodze, wszystko co widzi, wszystko co ma. Który ucieka dopiero, gdy wszystko jest w popiele, a ja zostaję sama. Zdezorientowana, we łzach, ledwo oddychająca, orientująca się, że ,,Hej, to zniszczone. To koniec, to jebany koniec. Zjebałaś, nie naprawisz tego. A wiesz dlaczego?". Ponieważ to ja to wszystko zniszczyłam, niby świadoma, niby z pewnością, choć teraz jakby...dziwnie zraniona. Ale dlaczego tego nie da się naprawić? Już tłumaczę, ponieważ już nie ma czego naprawiać. Wszystko co zostało odeszło. Wszystko co kochało - przerwało. Wszystko co było ,,stałe" znikło, mimo tysięcy zapewnień. Hej! Zostałaś sama, mam nadzieję, że się cieszyć, bo teraz jedyne co ich wspomni to twoja osoba oraz ta piekielna cisza, która zamiast ułatwiać utrudnia. Chcesz błagać o przebaczenie, ale to już nic nie ważne. Powiedziałaś co chciałaś, a oni to zrozumieli. Kazałaś odejść - odeszli. Lecz czemu to aż tak boli? Błagam, wróćcie. Ja nie chcę być sama, ja nie znów niszczyć, ja nie chcę by ten potwór pożarł również mnie. Nie chcę, nie chcę, nie chcę, kuźwa, nie chcę.
A potem się budzę. I wiem, że jeszcze są. Albo po prostu są. Jednak wytrwali, ale ja i tak czuję się jak skończona suka, która ich zraniła. Sprawiłam, że moi najbliżsi mieli zły humor czy wypuścili przeze mnie łzy. Niszczę, choć jeszcze nie zniszczyłam. I tak, to dlatego się boję. Bo ja nigdy nie wiem kiedy potwor będzie potrzebował więcej. Kiedy pożre wszystko co tylko mam i kocham. Kiedy sprawi, że zostanę sama oraz bez grama nadziei.
Potworem jestem ja. Jak więc mam uciec?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz